Kontynuując tematykę recenzji płyt na River’s Edge, tym razem prezentuję swoje własne przemyślenia na temat dziesiątego studyjnego albumu Sandry, jednej z moich idolek z czasów młodości. Tym razem treść opisu nie ocieka lukrem i innymi słodkościami, jakby można było się tego spodziewać. „Stay In Touch”, bo o nim mowa, to 11 synth-popowych, prostych w odbiorze kompozycji.
Chociaż artystka bardzo mocno zaakcentowała powrót do brzmienia lat 80, wcale nie oznacza, że osiągnęła w tej dziedzinie pożądany rezultat…