środa , 17 kwiecień 2024

Tolerancja wyrazem dojrzałości – wspomnienia z sesji popularnonaukowej 2002

Po blisko siedmiu latach od uczestnictwa w sesji popularnonaukowej o nazwie „Tolerancja wyrazem dojrzałości” zdecydowałem się spisać moje wspomnienia z tamtego wydarzenia. Uczęszczałem wówczas do 5 klasy technikum i na jednej z lekcji WOS-u, nasza nauczycielka, którą bardzo lubiłem i szanowałem, Pani Joanna Tyczkowska, ogłosiła konkurs literacki, który był zorganizowany przez Zespół Szkół Ekonomicznych nr 1 w Szczecinie. Wówczas każdy chętny mógł napisać swoją pracę na jeden z wybranych tematów, z których każdy dotyczył w jakimś stopniu zagadnienia tolerancji.

Pomyślałem wówczas, iż mogę ponownie spróbować swoich sił i napisać jakąś pracę. Wybrałem więc temat „Stereotypy myślenia Polaków o innych narodach jako jedna z przyczyn nietolerancji”, który zdecydowanie szczególnie mi podpasował ze względu na zainteresowanie problematyką stereotypów rok wcześniej. Siadłem więc w domu i bez korzystania z żadnych pomocy naukowych stworzyłem pracę. Inspirowałem się jedynie treścią książki C.N. Macrae, Ch. Stangor, M. Hewstone – Stereotypy i uprzedzenia, którą to zdobyłem pół roku wcześniej w bardzo dziwnych okolicznościach.

Na kolejnej lekcji WOS’u oddałem swoją pracę Pani Tyczkowskiej, która przyjęła to z uśmiechem na twarzy. Mijały koleje dni… Po okresie około dwóch miesięcy w zasadzie zapomniałem już o tym, iż oddałem pracę na konkurs literacki. Siedząc sobie znudzony na lekcji matematyki, nagle drzwi otworzyła pani Tyczkowska i wręczając mi zaproszenie na sesję popularnonaukową o nazwie „Tolerancja Wyrazem Dojrzałości” zakomunikowała całej klasie, iż zostałem laureatem konkursu, który nam wcześniej ogłaszała. Przyjąłem tę informację z bardzo dużym zaskoczeniem, ponieważ nie wierzyłem, że moja praca może się komuś spodobać. W końcu przecież próbowałem już wcześniej swoich sił w konkursach, jednakże bez żadnego rezultatu. Pani Tyczkowska także powiedziała mi, iż mam zacząć przygotowywać się do wygłoszenia swojej pracy na sesji popularnonaukowej.

Z początku wystraszyłem się, iż całą pracę będę musiał zaprezentować z pamięci, na szczęście szybko zostałem wyprowadzony z błędu i jednocześnie uspokojony, iż tekst należy tylko przeczytać. Pani Tyczkowska kazała mi przyjść w czasie jednej z przerw, by przećwiczyć ze mną mój styl czytania. Stanąłem z tyłu klasy, postawiłem krzesło na stół i symulowałem wygłaszanie pracy przy mównicy. Już po dwóch próbach okazało się, że radzę sobie z tym bardzo dobrze i nie muszę więcej ćwiczyć. Pierwotna wersja tekstu została także najpierw poddana korekcie przez Panią Tyczkowską, a potem przez jedną z polonistek. Pamiętam, iż odbyło się to w pokoju nauczycielskim, gdzie miałem pierwszą i ostatnią okazję wtedy przebywać.

Sesja popularnonaukowa została zaplanowana na dzień 15 marca 2002 r. Wybrałem się tam przystrojony w garnitur, a towarzyszyła mi moja mama, a także jeden znajomy z technikum (nie pamiętam jego imienia, ale kojarzę, że był wysoki i kręcił się zbyt często wśród nauczycieli i chyba należał też do Samorządu Uczniowskiego) no i naturalnie Pani Tyczkowska. Wkroczyliśmy na salę gimnastyczną, która została przedzielona na potrzeby sesji na dwie części. W jednej była widownia i mównica, a w drugiej, zasłoniętej wielką kurtyną była herbata i poczęstunek, z którego skorzystaliśmy w przerwie.

Pierwsza część sesji wypełniona była wykładami różnych profesorów na temat tolerancji. Jeden z nich przedstawił nawet jakieś wyniki badania, ale szczegółów niestety nie pamiętam. Wykłady trwały może z godzinę, może troszkę dłużej. Po przerwie ogłoszono, iż teraz będą prezentowane prace konkursowe uczniów z różnych szkół. W głośnikach zabrzmiały słowa wypowiadane przez jakąś dziewczynę „Jako pierwszy swoją pracę zaprezentuje Paweł Ruczko”. Z lekkim stresem powstałem ze swojego miejsca i udałem się w kierunku mównicy. Rozłożyłem na blacie kartki z wydrukowanym tekstem, przywitałem publiczność i zacząłem czytać. Szło mi to dosyć dobrze, jedynie w pewnej chwili na chwilę lekko mój głos zadrżał. Stres jednak był dosyć spory, ale pamiętam, że byłem bardzo skupiony na czytaniu i nie zwracałem w zasadzie uwagi na to, co się dzieje przede mną. Naturalnie mój występ nagrodzono brawami, a ja z ulgą wróciłem na swoje miejsce. Kolejne prezentowane prace nie były moim zdaniem zbyt szczególne. Pisane były jakimś oklepanym schematem, w którym wyjaśniano, czym jest stereotyp w ujęciu teoretycznym i tak dalej. Z kolei rozpiętość wiekowa uczniów prezentujących swoje prace była dosyć spora, albowiem do konkursu dopuszczono także gimnazjalistów. Wydawało mi się także, iż byłem najstarszym uczestnikiem prezentującym swoją pracę konkursową.

Po ostatnim z występów wyczytano jeszcze raz nazwiska wszystkich uczniów biorących udział w konkursie i kazano nam wystąpić i stanąć w szeregu wraz ze swoimi opiekunami-nauczycielami. Wręczono nam wówczas pamiątkowe dyplomy i koperty, w których znajdowało się podziękowanie za uczestnictwo w konkursie i zaproszenie po odbiór symbolicznej kwoty 100 zł w kasie szkoły. Dziwnym trafem, zarówno na kopercie, jak i na dokumencie z podziękowaniami zostało przekręcone moje nazwisko. Okazało się także, iż wszyscy opiekunowie uczniów otrzymali jednakowe honorarium. Pani Tyczkowska wówczas szepnęła mi na ucho, iż dziękuje mi za podreperowanie jej budżetu domowego :). Otrzymałem także uścisk ręki dyrektora ZSŁ, pana Olejniczaka. W międzyczasie nieoczekiwanie wpadła także telewizja, która zdążyła nakręcić kilka ujęć z ceremonii wręczania dyplomów. Tego samego dnia krótki reportaż z całego wydarzenia został zaprezentowany w telewizji regionalnej i jako ciekawostkę mogę dodać fakt, iż zostałem uwieczniony na dwóch ujęciach.

Po sesji popularnonaukowej dowiedziałem się od Pani Tyczkowskiej, iż zostałem oceniony przez jej koleżanki z pracy bardzo pozytywnie. Otóż były one święcie przekonane, iż nie pierwszy raz staję na mównicy i wygłaszam swoje prace. A w rzeczywistości był to mój debiut, który jak się okazało, wyszedł mi bardzo dobrze. Jako ciekawostkę wspomnę jeszcze, iż wśród publiczności zasiadła jedna z moich byłych nauczycielek ze szkoły podstawowej, Pani Beata Sagan, którą w tym momencie serdecznie pozdrawiam.

Wystąpienie przed publicznością było dla mnie niesamowitym przeżyciem. Do dziś pamiętam tę chwilę, gdy stoję na mównicy i czytam swoje treści. Pozostały po tym bardzo ciekawe wspomnienia. Na koniec dodam jeszcze fakt, iż wszystkie prace, które zostały nagrodzone w konkursie, miały być opublikowane w okolicznościowym wydawnictwie, które chyba jednak nigdy się nie ukazało (ed. a jednak ukazało się, w limitowanym nakładzie 400 sztuk).

Paweł R.
Szczecin, 15.12.2008 r.